30 czerwca 2012

Brokułowo

Ostatni miesiąc minął pod hasłem wzmożonej pracy, egzaminów, ton skryptów i kserówek. Wyklarowały się zaskakujące plany wakacyjne. Ostatnie tygodnie w Amsterdamie spędzane wyjątkowo intensywnie. Jednym słowem, brak czasu, mało snu, dużo działania.
Nie wiem czy to przez to, czy przez moją niską odporność albo jakieś magiczne fluidy fruwające w holenderskim powietrzu, ale po raz kolejny w ciągu ostatniego pół roku złapałam koszmarną infekcję. Strasznie to utrudnia życie, męczy, przeszkadza i spowalnia. Niestety nie mogę powiedzieć, żeby to było dla mnie coś nowego. Choruję bardzo, bardzo często. Zwykłe przeziębienie ciągnie się u mnie tygodniami a katar raczej nie daje mi spokoju. Zaczęłam rozkmniać sprawę od wielu stron (jestem już domorosłym specjalistą od górnych dróg oddechowych, chorób, bakterii i wirusów), że może to, może za mało snu, może wiatr, może jakaś bakteria siedzi w organizmie i nie chce zdechnąć, za to ciągle coś psuje. Niestety, nie wymyśliłam nic mądrego - wolę raczej oddać się w dobre ręce lekarskie, które będą posiadały więcej wiedzy niż ja (te ręce oczywiście :) ). W międzyczasie usłyszałam (jak zwykle w takich sytuacjach) kilka mniej/bardziej śmiałych opinii, że mięso wspaniałe przyniosłoby tu ratunek. Że bez mięsa to bez odporności, że mięso - witamina, mięso dobre na wszystko. I tak sobie pomyślałam, że faktycznie w mojej diecie czegoś brakuje. Nie, nie mięsa. Ale że jednak tych warzyw coś mało. Że jak już są, to w towarzystwie makaronu, ryżu i najlepiej przerobione na paciajowaty sos. Że zup mało, świeżyzny też. Za to dużo serów, węglowodanów i tego typu pyszności. Zmotywowana żywiołową dyskusją na ten temat z M. postanowiłam trochę przeorganizować dietę. Więcej surowego, mniej zapychaczy. Więcej owoców na śniadanie, mniej jajecznic. Więcej dobrych napojów, mniej kaw. Więcej orzechów, mniej sera. Mam zamiar poważnie się do tego przyłożyć, więcej myśleć nad tym co jem, poznawać nowe i unikać starego. Więcej różnorodności jednym słowem i ahoj przygodo!



Dziś z serii "per jedzenie ad zdrowie" zupa brokułowa. Taka zupa to nadal nie sałatka, ale jakoś zdrowiej mi wygląda niż makaron z sosem :)

Składniki:
750 g broukła
3 marchewki
1 cebula
2 ząbki czosnku
pół łyżeczki gałki muszkatołowej
2 łyżeczki świeżego tymianku/ pół łyżeczki suszonego
1,5 litra bulionu warzywnego
kilka listków bazylii
sól, pieprz
jogurt naturalny

Przygotowuję bulion: do 1,5 litra wrzątku wrzucam kostkę warzywną, mieszam, odstawiam.
Cebulę kroję w kostkę, brokuły dzielę na małe różyczki, marchewkę na spore, kilkucentymetrowe kawałki, czosnek przeciskam przez praskę. Warzywa wrzucam do garnka na rozgrzaną oliwę. Mieszam, dodaję przyprawy. Po 2-4 minutach zalewam wszystko bulionem (warzywa powinny być nim przykryte), zagotowuję. Następnie zmniejszam ogień i gotuję około 20 minut, aż brokuły będą miękkie. Pozwalam zupie ostygnąć przez 10 minut. Po tym czasie wyławiam marchewki i miksuję resztę (marchewki zabrudziłyby zielony kolor). Marchewki kroję w plasterki i wrzucam do gotowego kremu. Posypuję posiekaną bazylią, solę i pieprzem. Czasem dodaję też łyżkę jogurtu naturalnego
Smacznego i zdrowego!

5 komentarzy:

  1. potwierdzam, zupa się nadaje. co ciekawe bije na głowę swoją kremową wersję - mniej zapycha?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdecydowanie mniej! To najlepsze rzecz w tej zupie, nie jest gęsta!

      Usuń
  2. Ach,zupa krem z brokuł to jedno z moich ulubionych dań na wakacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. "mniej kaw"? akurat w to uwierzę :D
    a przepis na zupę brokułową przetestowałam około rok temu - rzeczywiście pycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też w to nie wierzę :D Ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego! :D

      Usuń