2 czerwca 2012

Tarta z pieczoną papryką



Zgodnie z planami i oczekiwaniami ostatniego tygodnia dzisiaj robiłam tylko to, na co miałam ochotę. Leniwy sobota. Zbieranie okruchów z minionych dni, nadawanie im sensu i struktury. Myślenie nad kolejnymi. A w międzyczasie kulinarne zen.
Na takie chwile, kiedy wszystko płynie wolno dobre jest dla mnie jedzenie, które wymaga przygotowań w fazach. Płynę sobie wtedy między kolejnymi czynnościami, tu upiekę paprykę, tam coś pokroję, poczekam, doprawię, wyrobię, i znowu czekam...A podczas czekania masa rzeczy, o których można myśleć. Przypływa, przepływa i odpływa.

Dziś quiche. Quiche z przepisu z Kwestii Smaku. Pozmieniałam to i owo, więc podam przepis - już z moimi wymysłami. Oryginał w linku. Doskonały był (była? było?) ten (ta? to?) quiche, doskonały do robienia różnych rzeczy na raz i gotowania między nimi.





Quiche z pieczoną papryką i fetą


Składniki:
(mój prodiż ma średnicę ok. 26 cm, więc na wszelki wypadek powiększyłam ilość ciasta o 1/3, pozmieniałam też proporcje nadzienia)

250 g mąki (użyłam 200 g pełnoziarnistej pszennej i 50 g zwykłej pszennej)*
150 g masła
1 jajko
1 łyżeczka soli

3 spore czerwone papryki
5 jajek
sól, pieprz
125 g mozzarelli
170 g fety
100 śmietany (gęstej, kwaśnej 12% lub 18%, ja użyłam 30% - udało się)
2 ząbki czosnku, wyciśnięte (to moja inwencja)
świeże zioła: sporo (naprawdę sporo, myślę że prawie 2 łyżki każdego) posiekanej pietruszki, tymianku i bazylii (mrrr!)
1 łyżeczka suszonej papryki



1) Najpierw zajęłam się papryką - w prodiżu takie cuda jak pieczenie warzyw trwają dość długo.     Przekroiłam każdą na pół, usunęłam gniazda nasienne i wrzuciłam do grzania. Kiedy papryki powoli skwierczały zajęłam się ciastem. Do miski wsypałam mąkę, masło pokrojone w kostkę, jajko i sól. Szybko zagniotłam wszystko w kulę, zawinęłam w folię i na godzinę wrzuciłam do lodówki.

2) Paprykom podpieczenie się zajęło około 30 minut. Kiedy były już gotowe, wyjęłam, odsączyłam z nieodparowanej wody (prodiż!) wrzuciłam do foliowej torebki, potrzymałam 10 minut, skórkę obrałam, paprykę pokroiłam w kostkę, odstawiłam.

3) Teraz nastał błogi czas przerwy (czekanie na ciasto i czekanie aż wystygnie prodiż tak, by można go umyć i przygotować na tartę - nie ma lekko na nie swoich włościach). Taki czas wykorzystujemy na rozmyślanie, czytanie (nie zagapić się z ciastem tylko), patrzenie, snucie się też jest całkiem dobre.

4) Po godzinie wyjęłam ciasto z lodówki, wylepiłam nim dokładnie prodiż starając się zrobić jako takie ranty dla quiche. Ponakłuwałam widelcem by ciasto za bardzo nie urosło i wrzuciłam w grzanie na ok. 30 minut

5) W tym czasie szybko przygotowałam nadzienie: w misce rozmieszałam jajka, doprawiłam solą i pieprzem. Dodałam oba sery, śmietanę, zioła i czosnek i paprykę. Wszystko dokładnie wymieszałam a następnie wylałam na podpieczony spód. Całość zapiekałam jeszcze koło 40 minut.

Quiche jest obłędny. Bardzo aromatyczny (zioła!) i bardzo delikatny (choć dodatek czosnku przydał mu trochę pikanterii ;) ). Zdecydowanie lepszy na zimno (taka opcja wygrała w głosowaniu) niż na ciepło, choć w tej drugiej postaci też niczego sobie. Do tego jakaś zielenina, kieliszek białego wina i można celebrować dobrą sobotę. Na zdrowie!






1 komentarz: